Japońskie mikroLasy podbiły europejskie miasta i serca dużej części mieszkańców. Na jakich terenach powstają? Jeszcze niedawno to były nieużytki, klepiska, składowiska gruzu, wybetonowane parkingi, obrzeża magazynów i biur czy przysychające latem trawniki. Dziś są laboratoriami miejskiej bioróżnorodności: dynamiczne, bogate w gatunki, szybkorosnącą i same się regulują. Zakładane na niewielkiej przestrzeni mikroLasy to szansa na miasta bardziej bioróżnorodne, odporne i „ludzkie”.

 

Europejski i polski fenomen

Tylko od 2015 organizacja IVN posadziła w małej Holandii prawie 200 miejskich mikrolasów (tiny forest). Idea znajduje swoje praktyczne zastosowanie też w innych miastach – we Francji, Belgii, Wlk. Brytanii czy w Niemczech rośnie kilkaset kolejnych. Pierwsze polskie mikrolasy założono w Rozwarowie i Poznaniu w 2022. Od tego czasu powstało 12 lasów kieszonkowych w całym kraju. W drodze są już kolejne projekty i plany realizacji takich „mini” lasów w przestrzeniach publicznych, wokół magazynów i biur czy nawet w prywatnych ogrodach. Dlaczego więc mikrolas?

Po pierwsze, lasy kieszonkowe to nie parki kieszonkowe, czyli popularne urządzone tereny zakładane w mikroskali. Lasy kieszonkowe zakłada się najczęściej na niewielkiej przestrzeni o powierzchni kortu tenisowego (240 metrów kwadratowych). Są przykładem regeneracyjnego projektowania i wdrażania rozwiązań opartych na naturze (Nature Based Solutions, NBSs). Mikrolasy odbudowują glebę, tworzą schronienia dla fauny i flory, w tym setek gatunków dzikich zapylaczy, retencjonują setki tysięcy litrów wody rocznie, wychwytują CO2. Są dosłownie miejskimi wyspami chłodu, a różnica temperatur wynosi prawie 20 stopni w upalne dni między lasem a pobliską ulicą. Sadzi się w nich prawie kilkadziesiąt gatunków w dużej ilości i zagęszczeniu. Wiele z zaprojektowanych w mikrolesie drzew i krzewów to tzw. gatunki biocenotyczne, o dużym znaczeniu dla lokalnej bioróżnorodności. Ważny jest zróżnicowany okres kwitnienia, owocowania i fakt, że są to wyłącznie gatunki bezodmianowe, rodzime i rzadziej spotykane w miastach. Rodzi to wyzwanie dla szkółkarzy, którzy specjalizują się zwykle w produkcji odmian ozdobnych i obcych gatunkowo. Za kilka lat mikrolasy, będą ośrodkiem dyspersji, czyli rozsiewania się nasion rodzimych gatunków w całej okolicy. Jest to ważne, bo zieleń nieurządzona zdominowana jest przez inwazyjne gatunki obce (IGO), a nasze rodzime gatunki są w odwrocie.

Skąd popularność na japońską metodę zalesiania „miejskich pustyń”? Punktem zwrotnym była pandemia. Zamknięcie i czas izolacji spowodował w całej Europie zainteresowanie najbliższą przyrodą (nearby  nature). Efektem była popularność działań na rzecz miejskiej przyrody i jej odtwarzania. Wprowadzenie bardziej naturalnych kategorii zieleni, np. na osiedlach, jest szansą na skuteczniejszą edukację mieszkańców, ale też pracowników firm. Nic lepiej nie edukuje niż włączanie społeczności mieszkańców w praktycznie działania na rzecz środowiska.

Pierwsze polskie mikrolasy pokazały, że zamiana miejskich trawników w leśne enklawy wzbudza ogromne i pozytywne zainteresowanie ludzi zamieszkujących w ich otoczeniu. Podobne reakcje wzbudza samo sadzenie drzew i krzewów, w tym fakt, że uczestniczy się w proprzyrodniczym eksperymencie. Pierwszy las kieszonkowy powstał z inicjatywy mojej i poznańskiego dewelopera UWI. Przeznaczył on trzy mikrolasy jeden ze swoich terenów inwestycyjnych, co w warunkach polskich brzmi wręcz nieprawdopodobnie. W efekcie, w samym środku pandemii na wydarzenie sadzenia lasu przyszło ponad 1000 mieszkańców Poznania! Wszyscy – „nasadzacze” i „nasadzaczki” zostali upamiętnieni w formie tablicy pamiątkowej z imienia i gatunku, jaki posadzili. Podobnie było w innych miastach – np. Gdańsku i w Krakowie.

 

Metoda Miyawaki

Sama metoda mikrolasów, czy jak kto woli lasów kieszonkowych, wywodzi się z Japonii i jest znana już od ponad 50 lat. Dr Akira Miyawaki sadząc pierwsze takie lasy nie spodziewał się jak szerokie zastosowanie znajdzie jego idea. Pasy leśne opracowane tą techniką chronią wschodnie wybrzeże Japonii przed tsunami! Są nadzieją na zalesianie pustyń i przywracanie do życia najbardziej zdegradowanych terenów w miastach. W niektórych państwach europejskich zaczyna się dyskusja, aby wykorzystać sprawdzoną technikę w zalesieniu przedmieść i tworzeniu zielonych pierścieni dookoła miast i osiedli.

Podstawowym założeniem metody Miyawaki jest odpowiednie przygotowanie podłoża poprzedzone analizami gleby i siedliska. Wykonane prawidłowo wszystkie zabiegi glebotwórcze przynoszą ostatecznie najlepsze rezultaty. Zgodnie ze standardami substrat w mikrolesie należy przygotować dokładnie na 1,0 m zasilając go materią organiczną. Przy czym nie wywozi się ziemi, aby nie generować zniszczenia w innym miejscu. Korzystamy z tego co jest i współpracujemy z bogactwem i mądrością natury. Nawet gruz nie jest problemem – pod warunkiem, że dobrze zaplanujemy prace ziemne w standardzie metody Miyawaki.

Gleby antropogiczne są na tyle specyficzne, że warto te przygotowania powierzyć ekspertom i firmom z doświadczeniem lub pod ich nadzorem. Do przygotowania mieszanki wykorzystuje się odpady pochodzenia rolniczego i lokalny kompost, domykając cykle obiegu węgla organicznego w mieście. Unika się za to stanowczo użycia torfu, którego wydobycie generuje emisję CO2 i jest szkodliwe dla środowiska.

Bardzo ważny jest też odpowiedni dobór roślin z różnych pięter mikrolasu i zgodnych z siedliskiem. Podstawowym założeniem mikrolasu jest jego szybki wzrost i wielopiętrowa struktura. Konieczna jest wiedza o fitosocjologii roślin i obserwacja większych kompleksów leśnych o charakterze zbliżonym do naturalnych. Wiele lasów zmienia się i odnawia innymi gatunkami niż te, co rosły w nich dotychczas lub zostały posadzone ponad 100 lat temu. Przykładem jest klon polny. Licznie można go spotkać na przykład spacerując po Lesie Rudnickim we Wrocławiu.

Ważne jest pochodzenie samych sadzonek, które będziemy w mikrolesie sadzić. Przykładowo, buk rosnący na północy i buk na południu Polski wyglądają tak samo- ale genetycznie i siedliskowo to drzewa dwóch różnych zbiorowisk, których łączyć nie wolno.

I, last but not least, jak w przypadku każdej „nośnej” idei, trzeba uważać na mocno „greenwashingowe” akcje. W Polsce oferuje się projekty lasów Miyawaki, które z metodą pochodzącą z Japonii mają niewiele wspólnego. To mnoży koszty! Są już pierwsze realizacje pseudo „lasów kieszonkowych”. Z metodą i japońską ideą nie mają wiele wspólnego – efekt w kolejnych latach jest rozczarowujący, a kapitał społeczny zaprzepaszczony. To ważne, bo jako Forest Maker zapraszani jesteśmy coraz częściej do przeprojektowania wadliwych realizacji lasów kieszonkowych i naprawy podłoża pod las! Mikrolasy nie są rozwiązaniem typu „kopiuj”-„wklej”. Ważny jest też kontekst lokalny i „współpraca” z glebą. Samą metodę też trzeba było zmodyfikować do warunków polskich miast.

Mikrolasy w gospodarce cyrkularnej

Sama koncepcja mikrolasu dobrze wpisuje się w gospodarkę obiegu zamkniętego coraz bardziej popularną w strategiach wielu firm czy gmin. W Gdańsku Zakład Utylizacji sadzi mikrolasy na miejskim kompoście i prezentują się już po kilku miesiącach imponująco. W Krakowie podjęliśmy ciekawy eksperyment. Wspólnie z Zarządem Zieleni Miejskiej zamieniliśmy mikrolasy w… miejskie „Glebaria”. Co roku ZZM ściółkuje w nich jesienne liście z okolicznych terenów – nawet do 60 m3. Rozwiązuje przy tym lokalnie problem worków z liśćmi, który rozgrzewa socjale i pokazuje, jak niegospodarnie podchodzimy do liści jako do „odpadów” w miastach. Takie liście mikrolas przetwarza w ciągu kilku miesięcy w życiodajną ściółkę. Zastrzyk materii organicznej zwiększa bioróżnorodność związaną z glebą, retencję i pozwala lepiej adaptować się drzewom i krzewom do wysokich letnich temperatur i susz. Dwuletni eksperyment wygląda imponująco. Ogrodzenie mikrolasu zapewnia barierę, aby liście nie rozsypały się po okolicy. W ściółce zamieszkały jeże. Z warstwy liści o grubości 30-40 cm następnej wiosny jest zaledwie 4-5 cm. Zabieg ten możemy powtarzać praktycznie co roku. Zwiedzając jeden z krakowskich mikrolasów podnosimy ściółkę z liści i wszędzie widzimy organizmy związane glebą i delikatną, nitkowatą grzybnię. Cudowny zapach leśnej dekompozycji! Las żyje, kompostuje, działa pomimo lokalizacji w ruchliwej dzielnicy Krakowa i obok ulicy.

 

Mikro zmiany, duże korzyści.

Zaletą mikrolasów jest ich elastyczny kształt, niewielka powierzchnia. W zespole Forest Maker pracujemy nad modyfikacją metody, odpowiadając na wyzwania naszych klientów i klimatu. Obecnie projektujemy mikrolas deszczowy jako wariant ogrodu deszczowego. Punktem wyjścia są naturalne lasy łęgowe, czyli zbiorowiska zalewane przez rzeki. Okazuje się, że takie rozwiązania mogą świetnie magazynować wodę deszczową i stanowić dodatkowy walor na osiedlach. Rośliny w nich są w stanie przetrwać zalewanie, ale też okresowy brak wody. Takie „leśne gąbki” możemy zastosować przy każdym magazynie, na osiedlu czy nawet przy szkole. Warto na etapie nowych inwestycji i przebudowy budynków wraz z uzbrojeniem terenu już przewidzieć miejsce na takie obsadzenia. Zaznaczmy też, że taki deszczowy las wygląda znacznie atrakcyjniej niż betonowy zbiornik retencyjny.

Badania opublikowane na Uniwersytecie Weningen pokazały, że mimo niewielkiej przestrzeni, mikrolasy dostarczają wielu korzyści. Każdy z mikrolasów pochłania rocznie 250 kg CO2. Obniżają hałas nawet o 15 dB i mogą z powodzeniem zastąpić przytłaczające ekrany akustyczne w wielu miejscach. Chłodzą. Badania wykazały aż 500 zaobserowanych gatunków. Ta liczba zaskoczyła samych badaczy związanych z holederskim oddziałem WWF.

Inny eksperyment z brytyjskiego Kent County Council pokazuje dwa lasy posadzone obok siebie. Po lewej, las techniką Miyawaki, a po prawej, las posadzony konwencjonalnie jak w tzw. normalnym lesie gospodarczym. Ta różnica wynosi aż 2-3 metry wysokości już po 2 latach od posadzenia!

Bardzo ważny jest aspekt społeczny. Joanna Erbel, autorka bestselleru „Wychylone w przyszłość”, wspomina, że takie mikrolasy bioróżnorodności mogą być kamieniem węgielnym dla nowych mieszkańców miast. Posadzenie lasu społecznościowego na osiedlu może być symbolicznym aktem wprowadzenia się i zakładania sąsiedzkiej wspólnoty. Lasy odpowiadają na ważny problem – izolacji od natury, wykorzenienia i coraz większego poczucia braku wspólnoty wśród mieszkańców nowo wybudowanych osiedli czy całych dzielnic. Nic nie zbliża tak, jak wspólne sadzenie i odzyskiwanie dla natury nawet małego kawałka terenu – często wcześniej zdegradowanego i zaśmieconego.

Mikrolasy mogą symbolicznie pokazywać zmianę w polityce dotyczącej zieleni. Pokazał to przykład, „lasu niepodległości” posadzonego 11 listopada 2023 na jednym z cieszyńskich osiedli. Inicjatorem jego założenia był lokalny samorząd. Mikrolas stał się symbolem zmian w tej dzielnicy. Miasto planuje utworzenie dużego parku opartego na koncepcji czwartej przyrody i w duchu regeneracyjnego projektowania. To wyraźna zmiana i odchodzenie od trendu rewitalizacji „betonozy”. Dotychczas powstawanie nowych parków wiązało się z wycinką istniejącej zieleni („samosiejki”) i dużymi inwestycjami budowlanymi. Infrastruktura i nowe ścieżki w niezbędnym zakresie oczywiście powstaną, ale nie będą przytłaczające. Nacisk jest na ochronę tego, co już rośnie (czwarta przyroda). Las kieszonkowy posadzony wspólnie z setką mieszkańców jesienią ma być częścią tej zmiany.

 

Czas na mikrolas, czyli konieczne zmiany w kompensacjach przyrodniczych

Jakie są perspektywy przed polskimi miastami? Mikrolasy mogą być skutecznym narzędziem kompensacji przyrodniczej. Wiele miast w Polsce ma problem z kurczącymi się terenami pod nowe nasadzenia zamienne, które trzeba posadzić kompensując wycinkę. W wielu miejscach zamiast szpalerów kolumnowych i najczęściej jednogatunkowych drzew („kikutomiania”) lepszym rozwiązaniem byłyby tzw. strefy biocenotyczne i właśnie mikrolasy. Wiele z posadzonych tzw. nasadzeń zamiennych drzew nie jest w stanie przetrwać kolejnych lat. Mikrolas tworzy siedlisko dla szybkiego wzrostu drzew, co pokazują holenderskie bania i polskie obserwacje. Przyjmuje się w nich prawie 97% roślin. O zmianę w polityce kompensacji za usuwaną zieleń, apeluje m.in. dr Joanna Rayss, architekta krajobrazu z Gdańska. Czas, aby dać możliwość na inne rozwiązania, skuteczniejsze i lepiej odpowiadające na współczesne wyzwania środowiskowe, edukacyjne i klimatyczne. Nie chodzi, aby wyrzucić do kosza ideę sadzenie drzew kompensacyjnych, ale o szerszy wachlarz rozwiązań, które Urząd może wymagać przy decyzjach o umorzeniu kary za wycinki.

Czy mikrolasy zmienią polskie miasta to czas pokarze. Na razie powoli zmieniamy otoczenie wielu budynków, magazynów, hal i szkół. W sposób bezkonfliktowy i pozytywny udaje się wprowadzić grupy bardziej naturalnej zieleni w miejską „betonozę”. Korzyści jest zbyt wiele i wierzymy, że nasza idea zostanie dostrzeżona i doceniona przez decydentów i społeczność.

 

dr Kasper Jakubowski

Forest Maker, propaguję metodę Miyawaki w Polsce